7. Wypad na
miasto
„Nie przejmuję się moim
makijażem
Wolę, kiedy całe moje
jeansy są podarte
Nie wiem, jak trzymać usta
na kłódkę
Ty mówisz: "No i co z
tego, no co?"”
Godzina piąta, minut trzydzieści , a ja
już na nogach ! Niedowiary ! Gdzież bym przypuszczała , że będę wstawać tak
wcześnie ? Że będę uganiać się za głupim kogutem, owcami i innymi tego typu
zwierzętami. Ech… dopiłam mocną kawę, wzięłam Obi’ego i wyszłam na pole,
wypuścić małe bialutkie owieczki. Mam
nadzieję, że z tym już sobie zadanie , które sama sobie wyznaczyłam poradzę
sobie na bank.
Otworzyłam
furtkę i wypuściłam te czworonogie bestie.
-Obi pilnuj
ich ! – Rozkazałam psiakowi , który popatrzył na mnie tymi swoimi wielkimi
oczyma i zaskomlał – Tak wiem , że chce ci się spać , mi też. Ale wynagrodzę ci
to ogromną porcją kości ! – Dodała i pogłaskałam Obi’ego po długich uszach. Czeka nas długie pilnowanie, aż do południa. A
tu dopiero szósta…
Jak sobie pomyślę o zakupach jakie Hinata
mi zafunduje, to krew nagła mnie zalewa od samego wspomnienia jej słów.
Przecież ubrać mam się w co ! Może nie jest tego kto wie ile , ale zawsze to
coś. Przecież w worku nie chodzę. Prawda ? Chyba , że tylko mnie się tak wydaję
…
-Obi ,
chodź zaprowadzimy owce do zagrody. Koniec tego dobrego.- Powiedziałam i
wstałem z ułożonego drewna , wzięłam swój czarny kapelusz i zaczęłam zaganiać
te puchate stworzenia, które nie były wcale tak chętne do współpracy…
Po dwudziestu minutach uganiania się za
owcami, a w sumie za dwiema , które nie chciały się zjednoczyć ze stadem , zadowolona
z wykonanego zadania szyłam ku domowi z Obi’m przy boku. Po drodze spotkałam
Sasuke, który wyprowadzał konie. Przywitaliśmy się kiwnięciem głowy i o wiele
żwawszym kokiem wręcz pędem weszłam do domu, gdyż naga klata Sasuke wprowadziła
mnie w nie lada podziw. Boże ! Czy ten człowiek nie ma żadnych wad ? No może
prócz tego , że czasami wydaje się być jest gburowaty, arogancki i chamski. Ale
to takie małe niepozorne , nic nieznaczące wątki.
-Już jestem
!- Krzyknęłam na cały korytarz zrzucając z siebie koszulkę w kratkę i rzucenie
jej do kubła na brudne rzeczy. Przecież nie mogło obyć się bez szwanku i czysta
Sakura nie mogła wrócić do domku.
-Słyszę , słyszę
. Nie musisz tak krzyczeć.- Z kuchni usłyszałam głos siostry i od razu poczułam
zapach babeczek czekoladowych. Piękny
zapach. Niczym struś pędzi wiatr wparowałam do kuchni i porwałam jedno małe
ciasteczko z gorącej jeszcze brytfanki.-Ej ! To ma być na potem ! –Fuknęła i
zaczęła grozić palcem.
-Oj nie
przesadzaj. To tylko jedna babeczka. Przynajmniej zrobię dobry uczynek dla
całej rodziny.-Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko.
-Jaki ?
-Sprawdzę ,
czy nie są zatrute ! – Odkrzyknęłam i wyszłam pośpiesznie z kuchni, ponieważ w
moją stronę zaczęły kierować się papierowe talerzyki i kilka mocnych
przekleństw. Wyszłam na taras i usiadłam
na hamaku, zajadając się ostatnimi kawałeczkami babeczki.
-To na
ciebie tak krzyczy ?- Słyszę tuż nad głową rozbawiony głos Sasuke , który
przygląda mi się tymi swoimi pięknymi czarnymi oczętami. Nie wspominając już o
tym, że nadal jest bez koszulki . I tak , on nie posiada żadnych wad.
-Ee…-Tylko
tyle udało mi się wymówić. Sasuke pokiwał z dezaprobaty głową , przewrócił
teatralnie oczy i wszedł o domu. Po jakiś niespełna sześciu minutach wybiegł
tak samo szybko jak ja z babeczką w dłoni. Za
nim rozwścieczona Hinata z sitkiem w jednej ręce i cukrem pudrem w drugie.
Oj… będzie się działo
-Co was tak
dziś wzięło na te babeczki ! Jak kiedyś zrobiłam to leżały dwa tygodnie i
trzeba było je wyrzucić kurom ! – Krzyczała na zmianę wywijając sitkiem i
bardzo, bardzo brzydkimi wyzwiskami , które leciały w naszą stronę.
-Co to u
was tak wesoło ? – Zapytał Naruto , który zaparkował właśnie samochód i brał
zakupy z bagażnika. Hinata wymamrotała coś niezrozumiałego pod nosem i trzasnęłam
wejściowymi drzwiami. Ja natomiast uśmiechnęłam
się głupkowato i wzruszyłam ramionami. –Coś czuję, że nie zjem dziś obiadu…-Rzekł
po chwili i z miną zbitego psa wszedł do ganku zostawiając zakupy na podłodze w
gościnnym pokoju. Pewnie nie chce wchodzić do kuchni, bo Hinata, by go zjadła. Zresztą
ja postąpiłam na jego miejscu tak samo. Tylko, że ja nawet bym do środka nie
weszła.
-Zbieraj
się.
-Hej !
Czytałam tą gazetę.- Mówię z wyrzutem i zerkam na Hinatę, która bierze portfel
do rąk i kieruje się w stronę wyjścia. O nie ! Myślałam, że zapomniała o tych
cholernych zakupach. Dlaczego ja ? Wstałam z bujanego fotela i z miną
męczennicy skierowałam się do samochodu. Niech ten dzień się wreszcie skończy…
Mam już
dosyć chodzenia , mierzenia , płacenia i stania w tej zasranej kolejce. Jeszcze
pięć minut i stracę swoją cierpliwość. Wezmę kluczyki i pojadę do domu, a swoją
siostrę zostawię. Niech dalej chodzi i kupuje. Tylko , że beze mnie .
-No chodź
już !- Ponaglałam ją. Ile można kupować bluzkę ? Jejku…. To zajmie wieczność.
-No już,
poczekaj chwilę ! – Odpowiada i po chwili dodaje-Przepraszam panią, nie ma
rozmiaru „S”.- Boże, zwariuje jak słowo daję.
Nim
dojechałyśmy do domu wstąpiłyśmy po Nary zawieść jajka, następnie do jakiegoś
faceta , który jak mniemam miał na imię Kankuro. Na osłodę dotarłyśmy jeszcze
do TenTen , która miała zszyć Hinacie sukienkę, ale nie zdążyła. Cóż za pech… i
wróciłyśmy do domku z pełną siatką zakupów w rękach. I pomyśleć , że to
wszystko są moje rzeczy.
-Jak widzę
zakupy się udały.-Powiedział Naruto, który kończył drugą porcję ramenu i nie zamierzał na nie poprzestawać. Uśmiechnęłam
się lekko i poszłam na górę zanieść te ciężkie torby. Ile to waży ? Tonę ?
Rzuciłam to
wszystko na łóżko i pognałam do kuchni po moją babeczkę, ale już było za późno.
Zniknęły … nie ma ich. A to wstrętne kanalie ! Zjedli wszystko nie zostawiając
ani jednego małego ciasteczka. Westchnęłam ciężko i zrobiłam sobie herbatę
owocową. Po czym rozsiadłam się wygodnie na wersalce i dołączyłam do oglądania
wiadomości.
-A tak w
ogóle to , gdzie Sasuke ?-Pytam po cichu, szturchając Naruto. Ten popatrzył na mnie
i spuścił głowę. Przeczesał swoje lśniące włosy i znowu wlepił we mnie to swoje
spojrzenie.
-Jest w
szpitalu przy Itachi’m . Podobno mają go wybudzać.-Odpowiedział i uciął temat.
A ja już o nic więcej nie pytałam. Bo po co ? Przygryzłam wargę i zaczęłam
wpatrywać się w kolorowy ekran, jakby on miał mi zaraz odpowiedzieć na
wszystkie nurtujące mnie pytania, które już rodzą się w mojej głowie.
Uch ... jednak skończyłam, a było zaledwie 20 %
Cóż jednak umiem dotrzymać słowa.
Mam nadzieję, że się podoba, włożyłam w to całe serce ( no może pół, bo drugie pół zostawiam na książkę)
Jutro już święta moi drodzy i z tej okazji chcę wam życzyć :
Zdrowych, radosnych , szczęśliwych, pogodnych Świąt Bożego Narodzenia i szampańskiego Nowego Roku. Niech wszystkie smutki przeminą ze Starym rokiem, a przybędą nowe wyzwania i cele do zrealizowania.
Pozdrawiam i do następnej.
Buuu! Czemu tak krótko?! Chcę więcej, więcej i więcej!!!
OdpowiedzUsuńChyba wiem co czuje biedna Sakura, też muszę wstawać o 5 do szkoły... Ah te dojazdy -.- Pogrążmy się we wspólnym cierpieniu niewyspanych ludzi! xD
Leże i kwiczę! Ciasteczka, babeczki czy co to tam dobrego było? ahahahah, Hinata i domowy postrach. Ahahahahah.. Jak czytałam to dostałam niesamowitego smaka na ciasteczka czekoladowe... mhmmmm, teraz jak komentuje to też mnie coś bierze i aż kurde ślinka cieknie ;ppp
Coś się szykuje, widzę to! Czyżby jakieś wielkie plany odnośnie Itachiego?
Buziaki ; ****
gdzie nowy rozdział?!
Bardzo się cieszę, że wreszcie znalazłam twojego bloga :) Nie pamiętam czy komentowałam, ale przy pierwszych rozdziałach go czytałam ;) Jednak potem miałam problemy z komputerem i nie mogłam sobie przypomnieć adresu...
OdpowiedzUsuńCałkowicie zgadzam się z Makiko chan ;) Mam ogromną ochotę na ciasteczka czekoladowe :P Jednak jest już zbyt późno by iść je sobie kupić, a ja jestem zbyt leniwa :P
Co do rozdziału to jest naprawdę cudowny! Uwielbiam Hinatę :D Sakura zaczyna się przyzwyczajać co bardzo mi się podoba :) I cieszę się, że podoba się jej Sasuke :D Jestem bardzo ciekawa co wydarzy się w następnym rozdziale bo mam dziwne przeczucie, że nie będzie to nic miłego... Mam nadzieję, że się mylę :)
Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D
Pozdrawiam i życzę weny!